11 listopada...

            Z tych, którzy pamiętali ten pierwszy, świadomy smak wolności z 1918 roku nie został już nikt, o kolejnych, coraz bardziej gorzkich smakach zaświadczy też już niewielu… Gdzie jesteście Rudy, Alku, Zośko - śpiewają harcerze. Tylko dlaczego? To właśnie cel istnienia szkoły, która obok codziennej nauki, wychowuje i wyznacza kierunek nie tylko dla przyszłości, ale i dla pamięci. Witold Gombrowicz nienawidził szkoły i w całej swej twórczości dawał wyraz wstrętu dla narzucanego schematu ciągłej pracy, samodyscypliny, oceny i obowiązku. Zapominał jednak, że to właśnie tutaj pobudzony zostaje nerw kreacji wyobraźni, a nakaz pamięci o przeszłości buduje poczucie tradycji i potrzebę walki w obliczu zagrożenia. Wspomnianych bohaterów „Kamieni na szaniec” też wychowała w dużej mierze szkoła i nauczyciele. Czy jest w tym coś złego, że polska szkoła do znudzenia, od dziesięcioleci święci wciąż tę samą tradycję odzyskania niepodległości. Śpiewamy stare pieśni, składamy przyrzeczenia, deklamujemy wiersze… Te niby zwyczajne zabiegi powodują, że stajemy się wszyscy częścią wielkiej pamięci o polskości, o bohaterach, o walce, o tradycji, o języku, o tożsamości. W świecie genialnego przepływu miliardów informacji kto by dziś pamiętał z pięknych nastoletnich o Hirku Dekutowskim, Józefie Franczaku, Andrzeju Morro, Janku Zumbachu, Witku Urbanowiczu, Karolinie Lanckorońskiej, o ciemnościach, które skryły ziemię i wielu, wielu innych. Gdzie jesteście Rudy, Alku, Zośko. Gdzie jesteście? Zawsze z Tobą Polsko…